Kontakt z pracownikiem
Infolinia: 41 373 13 40

80. rocznica rozwiązania Oddziału Wydzielonego WP mjr. „Hubala”

2020-07-06 10:18

80. rocznica rozwiązania Oddziału Wydzielonego WP mjr. „Hubala”

21 czerwca br., Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wziął udział w uroczystości „Ostatnia Zbiórka” w Stanowiskach k. Dobromierza, upamiętniającej rozwiązanie 25 czerwca 1940 roku Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, formacji dowodzonej przez mjr. Henryka Dobrzańskiego ps. „Hubal”. Organizatorem wydarzenia był Zespół Przedszkolno-Szkolny w Dobromierzu.

W uroczystości tej również uczestniczyli przedstawiciele Gminy Ruda Maleniecka: Wójt Gminy – Pan Leszek Kuca oraz Przewodniczący Rady Gminy – Pan Piotr Tarasiński.

Przed oficjalnym rozpoczęciem delegacja udała się do Praczki – miejsca ostatniej zbiórki oraz do jednego z przysiółków wsi Bobrowniki, gdzie poległ Franciszek Głowacz „Lis", jeden z żołnierzy „Hubala".

– Odwiedzanie tych miejsc, to jest dotykanie historii po latach. Właściwie tutaj każda cząstka ziemi, każdy krzak, każde drzewo przypomina nam o tym, co tu się działo. Te wszystkie miejsca, to jest świadectwo tego, że Polacy nigdy nie pogodzili się z klęską roku 1939, walczyli i na wolność zasłużyli dlatego, że stale o nią zabiegali – mówił Szef UdSkiOR Jan Józef Kasprzyk.

Główne uroczystości odbyły się w Stanowiskach w kościele pw. Św. Jakuba Apostoła, gdzie miała miejsce uroczysta Msza święta, sprawowana w intencji majora Dobrzańskiego, Jego Podkomendnych oraz Społeczności Szkoły w Dobromierzu w 4. rocznicę nadania imienia. Oprócz Szefa Urzędu stawiły się także delegacje powiatu włoszczowskiego, koneckiego, Wójtowie z delegacjami Gminy Kluczewsko i Ruda Maleniecka, przedstawiciele zakładów pracy, instytucji i stowarzyszeń. Obecne były sztandary, sekcje ułanów pod bronią, harcerze oraz licznie zgromadzeni mieszkańcy. Grupa Rekonstrukcyjna ze Stowarzyszenia „Jodła” zameldowała się z Proporcem Dowódcy 27. Pułku Ułanów.

Homilię wygłosił ks. Prof. Tadeusz Gacia: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało. Można zapytać, skąd się wziął taki chów człowieka, ludzi tamtych czasów, że potrafili tak ważyć sprawy swojego życia, żeby dla tych prawdziwie największych umieć się poświęcać. Jakaż to była szkoła. Najpierw dom rodzinny, dom ziemiański, z którego wyrósł Henryk Dobrzański to była szkoła. Potem taką szkołą była historia II Rzeczypospolitej, która doprowadziła do tego, że gdy przyszedł rok 1939 ci wszyscy ludzie umieli położyć swe życie na szali sprawy najważniejszej – podkreślił ksiądz profesor.

Po Mszy głos zabrał minister Jan Józef Kasprzyk.

– Obchodzimy w tych dniach 80. rocznicę ostatniej zbiórki Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, dowodzonego do końca kwietnia 1940 r. przez mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, patrona Szkoły Podstawowej w Dobromierzu. Ta ostatnia zbiórka odbyła się w tych stronach w miejscowości Praczki. Żołnierze Hubala po śmierci swojego dowódcy, podjęli działalność konspiracyjną, spotkali się tutaj i uznali, że będą dalej prowadzić walkę o niepodległość Ojczyzny. Dla tamtego pokolenia niepodległość była sprawą najważniejszą, za którą można oddać swoje zdrowie i życie – mówił Szef UdSKiOR.

Jestem bardzo wdzięczny, że są spadkobiercy tamtej idei, że Szkoła Podstawowa w Dobromierzu dba o pamięć o tamtych bohaterach. Jak uczył Święty Jan Paweł II: Pamięć jest fundamentem, na którym musimy wznosić współczesność i przyszłość. Bez pamięci nie można mówić o tożsamości narodu, a naród bez tożsamości, bez zakorzenienia nie istnieje, skazany jest na niebyt. Tym większa wdzięczność dla Pana Dyrektora, władz gminy, powiatu, dla harcerzy, grupy rekonstrukcji historycznej Stowarzyszenia „Jodła” za dbałość o pamięć, za walkę o pamięć – dziękował minister Kasprzyk.

Mjr. Henryk Dobrzański powtarzał, że w życiu trzeba, jak przy konnym skoku serce przenosić za przeszkodę. To jest dobra dewiza nie tylko dla wojskowych, dla kawalerzystów, to jest maksyma, która każdego z nas może obowiązywać. Dla Polaków nie ma trudności i przeciwności, bo potrafimy przenosić serca za przeszkody.

Jesteśmy dumnym narodem, bo mamy wspaniałych bohaterów i świętych. Największy święty naszych czasów zawsze uczył, iż naród to jest ciąg pokoleń, zakorzenionych w przeszłości, trwających współcześnie i myślących o przyszłości. Niech nikt nigdy nie waży się tego łańcucha zerwać. Jesteśmy tym ogniwem, zakorzenionym w przeszłości i myślącym o przyszłości dumnego, wspaniałego narodu, który zawsze serce przenosi za przeszkodę – przypomniał Jan Józef Kasprzyk.

Po Eucharystii nastąpił tradycyjny przemarsz na cmentarz parafialny, gdzie spoczywają plut. Franciszek Głowacz ps. „Lis” – jeden z żołnierzy Oddziału Wydzielonego WP oraz Franciszek Biskupski, w którego domu ukrywał się „Lis”. Obaj zostali zabici przez niemieckiego okupanta w miejscowości Bobrowniki. Na czele marszu szli nauczyciele, sami dając przykład swoim uczniom na czym polega patriotyzm. Przy mogiłach Bohaterów odbył się apel pamięci i złożenie zniczy. Członkowie Stowarzyszenia „Jodła” stawili się do salwy honorowej.


Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, występował też pod nazwą Oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr. „Hubala” – jeden z pierwszych polskich oddziałów partyzanckich, działający w pełnym umundurowaniu wojskowym na Kielecczyźnie od końca września 1939 do 25 czerwca 1940 roku. Utworzyli go razem z mjr. Henrykiem Dobrzańskim, który przyjął pseudonim "Hubal" – żołnierze ze 110. Rezerwowego Pułku Ułanów, którzy zdecydowali się we wrześniu 1939 roku na kontynuowanie walki w oczekiwaniu na ofensywę angielsko-francuską.

Mimo iż bezpośrednia walka z okupantem, do czasu rozpoczęcia działań zbrojnych na Zachodzie, nie była zasadniczym celem działalności oddziału, to okupacyjna rzeczywistość sprawiła, że jej podjęcie stało się konieczne. Dzięki zdobytym doświadczeniom w prowadzeniu działalności na terenie zajętym przez wroga, „Hubal” doskonalił taktykę walki z okupantem.

Działalność oddziału mjr. „Hubala” należy zaliczyć do wyjątkowych w polskim ruchu oporu. Miała ona ogromne znaczenie moralne i polityczne, wpłynęła pozytywnie na proces kształtowania się w społeczeństwie świadomości, iż walkę należy kontynuować. Przyczyniła się w istotny sposób do przełamania nastrojów apatii i bierności panujących w społeczeństwie. Działania oddziału były jawną i skuteczną demonstracją patriotyczną, która wywarła duży wpływ na rozwój działalności konspiracyjnej na Kielecczyźnie.

Franciszek Ryszard Głowacz ps. „Lis” (ur. 24 marca 1910 w Naramicach, zm. 7 kwietnia 1942) – żołnierz Legionów Polskich, legii cudzoziemskiej, partyzant, hubalczyk.

10 kwietnia 1942 r. dzięki informacjom uzyskanym od konfidenta żandarmi otoczyli trzy zagrody, należące do braci Biskupskich w przysiółku Kresy. „Lis” przebywał w tym czasie w domu Leona Biskupskiego „Dyszel”. Widząc wchodzących żandarmów Franciszek Głowacz rzucił granat, a sam wyskoczył przez okno i zaczął biec do lasu. Padł skoszony serią na jego skraju. Granat rzucony przez „Lisa” pozwolił uciec „Dyszlowi”. Mimo ran zmylił niemiecki pościg. W odwecie Niemcy zastrzelili jego ojca, Franciszka Biskupskiego.

Mogiła Franciszka Głowacza – szaniec partyzancki z lancami ułańskimi i Krzyżem Walecznych w brązie znajduje się na cmentarzu w Stanowiskach koło Dobromierza. Tuż obok znajduje się grób Franciszka Biskupskiego.

W dniu dzisiejszym przypada wspomniana rocznica. W stodole, prezentowanej na fotografii (źródło: WTK tygodnik Katolików Nr 18 (1390) z 4.V.1980 r.) 25 czerwca 1940 roku doszło do ostatniej zbiórki Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, który był utworzony i dowodzony, aż do śmierci przez majora Henryka Dobrzańskiego "Hubal". Spotkali się na terenie Gminy Kluczewsko w miejscowości Dąbrowy, przysiółek folwarku Praczka, który formalnie podczas okupacji wchodził w skład wsi Ciemiętniki. Prawdopodobnie spotkało się tam 24 żołnierzy, choć niektóre źródła podają, że było ich 30, a nawet 42. W zbiórce brał udział rotmistrz Spychalski, który był planowany na kolejnego dowódcę oddziału. Oświadczył on, że cieszy się ze spotkania z oddziałem i gratuluje, że przetrwał on długo, ale w obliczu klęski Francji (3 dni wcześniej podpisana kapitulacja) nie ma szansy na rychłą ofensywę aliantów. Żołnierze obecni na zbiórce stwierdzili, że w zaistniałej sytuacji nie ma warunków do prowadzenia otwartej walki z okupantem i postanowili rozwiązać oddział.

Dzięki udostępnionym przez Stanisława Jędrzejczyka wspomnieniom swojego ojca Antoniego, dziś wiemy jak mogło to wyglądać. Przez długie lata historia zapomniana. Dziś mam pełną akceptację do upublicznia wspomnień Antoniego Jędrzejczyka ps. "Zemsta" – żołnierza miejscowej placówki SZP-ZWZ-AK. Zapraszam do lektury kart pamiętnika. Nie możemy o tym zapomnieć!

Pobyt Hubalczyków na Ziemi Kluczewskiej z pamiętnika plutonowego Antoniego Jędrzejczyka ps. „Zemsta” (pisownia pamiętnika oryginalna)

" ... W roku 1940, w maju, będąc na Praczce i wracając do Dąbrów, zatrzymał mnie Szczukocki Franciszek. Sąsiad z Praczki zaczął mówić, że u Jurczykowej tj. jego sąsiadki w stodole jest wojsko polskie w mundurach i z bronią, bardzo mnie prosił żebym nikomu o tym nie mówił.

Według jego danych miało być ponad 20 tu żołnierzy i 3 kobiety i że czekali jeszcze na innych żołnierzy, którzy mieli do nich dołączyć. Idąc do Dąbrów byłem bardzo zadowolony że zarazem łamałem sobie głowę co to ma znaczyć, niby wojna się już skończyła w październiku a tu naraz wojsko polskie. Po przyjściu do domu nikomu nic nie powiedziałem, a sobie dałem słowo, że jak prześpie noc, to jutro pójdę na Praczkę; zobaczyć żołnierzy polskich. Położyłem się spać, lecz nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o wojsku, które było Jurczykowej na Praczce. Wreszcie zmuszony tym wszystkim, mogła być godzina 12 ta w nocy, gdy od strony drogi ktoś puka do domu i prosi żeby otworzyć. Teść mój Paweł Winiszewski, pyta kto taki, słyszy głos, nie bój się jesteśmy swoi, proszę otworzyć.

Gdy drzwi teść otworzył widzi żołnierzy z bronią, pomyślał że tu są, a gdy jeden z żołnierzy lepiej oświetlił latarką elektryczną mieszkanie zobaczył, że to żołnierze polscy. Jeden z nich rzuca pytanie, czy tu mieszka Jędrzejczyk Antoni z którym chcą porozmawiać. Ja wtedy obudziłem się słysząc rozmowę o mojej osobie. Trochę byłem tym zaskoczony lecz wstałem z łóżka i zacząłem ubierać się, a gdy już byłem ubrany wychodzę i widzę 3-ch żołnierzy t.j 2óch podchorążych i 1-go porucznika. Oni pytają się czy ja jestem Jędrzejczyk odpowiedziałem, że tak, więc oni podają mi ręce mówią że są żołnierzami polskimi i chcą się zatrzymać w moim zabudowaniu. Wobec tego wyszłem z nimi na podwórko i poprowadziłem ich w stronę stodoły, gdzie zauważyłem większą ilość żołnierzy. Długośmy nie porozmawiali, powiedzieli tylko może Pan iść i spać spokojnie, my będziemy czuwać. Na drugi dzień w moim domu a raczej u teścia zaczęła się większa krzątanina przy kuchni, gdyż trzeba było sporządzić śniadanie dla 30 osób.

Tak zaczęła się moja praca konspiracyjna. Dowiedziałem się że jest to Oddział Żołnierzy „Hubala” który zginął pod Anielinem w dniu 30 kwietnia 1940 roku jako major wojska polskiego. W ciągu tygodnia wyjechało kilku oficerów, których zawiozłem furmanką do Włoszczowy, włosy mi dęba stanęły, gdy jechałem na stacje a we Włoszczowie było pełno żołnierzy niemieckich a przecież wiedziałem kogo wiozę i przecież wszyscy mieli przy sobie broń krótką oraz granaty. Lecz jakoś szczęśliwie dostarczyłem ich na stacje we Włoszczowie, skąd pojechali wszyscy w stronę Kielc. U mnie po wyjeździe 4ch żołnierzy pozostało 14tu żołnierzy i 2 kobiety pamiętam że była tu łączniczka Teresa i druga Marta oraz kapral Madej, plut. Lis Dołęga, oraz Korab i inni. W następnym tygodniu wyjechało jeszcze odemnie 7 żołnierzy którym dostarczyłem ubrania cywilne pozostało u mnie tylko 7 miu Hubalczyków i 1 kobieta Teresa.

W trzecim tygodniu wyjechała Teresa i jeden ułan a reszta pozostała u mnie i przebywali aż do upadku Paryża. W okresie tym zdobyłem od kolegów, którzy należeli już do konspiracji radia głośnikowe Telefunkieny. Radio to pochodziło z Silpi Dużej od Edwarda Gradowskiego. Po radio pojechałem z ziemianinem z Bobrownik t.j. Bzowskim Tadeuszem. Radio było u mnie tylko kilka dni, następnie radio to dostarczyłem do Kluczewska do majątku t.j. Konarskiego Stanisława i tam było zainstalowane. Po upadku Paryża reszta żołnierzy rozbroiła się, ja dałem im cywilne ubrania i każdy wracał do swoich rodzinnych stron, lub zastał zatrudniony majątkach Załuskach.

Broń oraz mundury i inne rzeczy wojskowe zastały u mnie przechowane w 4-ech dużych beczkach od zboża i zakopane w lesie około 100 m od moich zabudowań. Przy zakopaniu tej broni napracowaliśmy się bardzo, gdyż musieliśmy w gęstym zagajniku wykopać dół, a ziemię wynosić ręcznie koszykami na pole, żeby nie było śladu. Pracowaliśmy we 4-ch- t.j. ja 2-ch moich szwagrów i sąsiad Maciejczyk Bolesław i po upływie 4 (7 niezrozumiałe) dni została zakończona robota i przechowana broń w beczkach i zamaskowane było to wszystko tak zrobione że można było chodzić po tym i nie można było zauważyć, że tu coś się znajduje. Broni było 22 sztuk kbk 2 erkaemy 25 plecaków 2 skrzynie z granatami około 3000 amunicji do kbk. materiał minerski 25 map wojskowych 14 busol 16 mapników 6 lornetek wojskowych z podziałką, oraz nowy jeszcze nie używany mundur, czapka i pas z dystynkcjami Ś.p. majora „Hubala” t.j. Henryka Dobrzańskiego które to przedmioty zabrałem na Praczke i przechowałem w stodole. Mundury żołnierskie czapka i inne były przechowane na Dąbrowach. Nie mogę bardzo sobie przypomnieć kto odebrał odemnie mundur, czapke i koalicyjke majora, zdaje mi się że Teresa lub (niezrozumiałe) i powiedziała, że zawiezie to do Krakowa do rodziny majora. Pozostałą część pozostawionego uzbrojenia i mundury wydałem na polecenie „Dołęgi” Osowsskiego w jesieni 1940 r. Adamskiemu Wojciechowi ps Czajka z Kluczewska Wiem dobrze, że Adamski Wojciech przekazał wszystko partyzantom AK Marcinowi t.j Tarchalskiemu Mieczysławowi. ...”

Serdecznie dziękuję Panu Stanisławowi Jędrzejczykowi za wspaniałą lekcję historii dotyczącej lokalnej historii oraz za przekazane materiały. Szkoła w Dobromierzu pamięta!

Robert Dzierzgwa










Powrót do poprzedniej